Historia ukryta za muralem - Gdynia Edukacyjna
Menu górne

Aktualności

Historia ukryta za muralem

22
maj
Historia ukryta za muralem

Gdynia posiada mural, a właściwie sgraffito jak wskazują specjaliści, i to jak się okazuje największe w Polsce. W Zespole Szkół Sportowych Ogólnokształcących w Gdyni modernizowana jest jedna z najbardziej rozpoznawalnych ścian w Gdyni.

Od kilku miesięcy trwają prace termomodernizacyjne w Zespole Szkół Sportowych Ogólnokształcących w Gdyni. To ostatni etap dużego projektu dofinansowanego przez Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020 w ramach którego zmodernizowano 17 budynków użyteczności publicznej. Jednak ta modernizacja jest wyjątkowa.

– Bardzo cieszymy się, że udało nam się zmodernizować tak wiele budynków. W dobie kryzysu energetycznego i wysokiej inflacji takie modernizacje realnie przekładają się na oszczędność energii i finansów. Tutaj jednak cieszymy się podwójnie, bo oprócz wspomnianych niewątpliwych korzyści, udało się znaleźć rozwiązanie, które uratowało niezwykły element gdyńskiej przestrzeni publicznej. Elewacja pokryta sgrafitto właśnie przechodzi modernizację i mamy nadzieję, że będzie ozdabiać Gdynię jeszcze przez długie lata – mówi Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni ds. jakości życia.

 

– Już od dawna mieliśmy zapytania dotyczące muralu, jak powszechnie nazywamy sgraffito zdobiące jedną ze szczytowych ścian naszej sali sportowej – wyjaśnia Marek Prusak, dyrektor ZSSO – Początkowe przymiarki zakładały przykrycie obrazu izolacją. Tutaj jednak władze miasta wyraziły opinię, że wpisał się on w architekturę miasta, a także w świadomość społeczności i postanowiono o zachowaniu dzieła.

Tą jedną szczytową ścianę wykonawca termomodernizacji, po prostu ocieplił od środka. Dyrektor Prusak dodaje, że jeden z absolwentów szkoły, mieszkający w USA, ma w swoim mieszkaniu ścianę z miniaturą tego obrazu. Pojawia się on także w książkach jako przykład największego sgraffito w Polsce. Przedstawiciele szkoły postanowili więc dotrzeć do autora pracy. Wystarczyło nazwisko wyryte w tynku i kilka telefonów, aby odnaleźć twórcę pracy.

Historia powstania Zespołu Szkół Sportowych Ogólnokształcących wiąże się z czasami odbudowy miasta po jednym z najbardziej wyniszczających konfliktów w historii. W 1947 roku powstała Szkoła Podstawowa nr 14. Pierwsze 10 lat jej działalności odbywało się w opuszczonych poniemieckich barakach przy ul. Batorego. W 1957 otwarto nowy budynek właśnie przy Władysława IV, od razu ochrzczony przez mieszkańców mianem „szklanej szkoły”. Jak na ówczesne czasy projekt był śmiały i nowatorski. Według tej samej koncepcji bliźniaczy budynek, obecnie X LO, powstał zaledwie dwa lata później. 14-stka, nowoczesna szkoła na miarę odbudowującego się socjalistycznego państwa, stała się wizytówką Gdyni, którą odwiedzali prominentni działacze państwa, władz miasta a nawet delegacje z ZSRR. W szkole gościł Melchior Wańkowicz czy Władysław Kozakiewicz (zarazem absolwent tej szkoły). W szkole odbywały się nawet… pokazy mody. Kolejnym przełomem, od którego możemy mówić o sportowym profilu szkoły, był rok szkolny 1973/1974, kiedy utworzono pierwsze cztery klasy sportowe. Od tamtego czasu szkoła nie podlega już rejonizacji, a mogą do niej uczęszczać wszystkie zainteresowane nauką w tym obiekcie dzieci. Cóż jednak z tego sportowego profilu, skoro szkoła nie miała wtedy jeszcze zaplecza sportowego? I mimo zakulisowych obietnic, że obiekt powstanie, na jego budowę trzeba było czekać blisko 20 lat.

– Pamiętam, że w tamtych czasach odbywały się u nas kolonie organizowane przez kopalnię „Pniówek”, ówcześnie „XXX-lecia PRL”, która miała partycypować w budowie hali sportowej. Były lata 80, głównym wykonawcą miał być gdyński Kombinat Budowlany. Zwieziono nawet stalowe konstrukcje do budowy. Do dziś leżą zakopane w nasypie za szkołą – wspomina z uśmiechem Paweł Kriesel, wieloletni nauczyciel szkoły i jej wicedyrektor od 1987 roku, a jednocześnie niezastąpione źródło historycznych informacji o placówce.

Prace przygotowawcze wystartowały w 1986 roku, jednak już kilka lat później rozpoczęła się transformacja ustrojowa.

 – To był najgorszy moment na budowę – nie ukrywa wicedyrektor Kriesel.

Hala w końcu powstała i przez dwa lata… stała pusta! W bliźniaczym obiekcie na gdańskiej Morenie zawalił się dach, więc należało wzmocnić jego konstrukcję. Do tego parkiety polakierowano lakierem zawierającym substancje lotne, które musiały po prostu wywietrzeć.

– Dla nas było to nie do opisania. Mamy salę ale stoi pusta. Co jakiś czas mierzone było stężenie tej substancji – mówi wicedyrektor Kriesel. Przedstawiciel szkoły też dokładnie pamięta skąd na szkole wziął się mural: – To była potrzeba chwili. Została wielka pusta ściana, którą trzeba było zagospodarować.

Był rok 1990 kiedy, wtedy student ostatniego roku, Krystian Rassmus, miał wybrać temat pracy dyplomowej.

– Miałem zupełnie inny pomysł, na zupełnie inny obiekt – wspomina Krystian Rassmus, dziś już znany architekt, projektant wnętrz, projektujący przestrzenie prywatne i komercyjne na całym świecie.

Andrzej Dyakowski, prowadzący pracownię malarstwa ściennego na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych zaproponował mu jednak wzięcie udziału w ogłoszonym wtedy konkursie na zaprojektowanie dekoracji elewacji hali sportowej w Gdyni.

– Temat był dość oczywisty. Powstało kilka pierwotnych wersji w małej skali. Główną osią stała się żaglówka, naokoło której powstały postacie trenujące różne dyscypliny sportowe – wspomina projektant. Zdecydował się na technikę sgraffito. – To technika pracy polegająca na układaniu kolejnych warstw kolorowych tynków i zeskrobywaniu fragmentów warstw wierzchnich w czasie, kiedy jeszcze one nie zaschły. Takie dekoracje są niezwykle trwałe, mogą przetrwać nawet 200-300 lat. W Gdańsku możemy zobaczyć tego rodzaju ozdoby na kamienicach, jednak są to prace robione podczas powojennej odbudowy – wyjaśnia.

Do zabarwienia tynków użyto barwników kopalnych, mających kolory ziemi – beże, brązy, odpornych na światło, a do niektórych fragmentów w tym konkretnym projekcie użyto samodzielnie robionej farby. Realizacja trwała dwa miesiące.

– Projekt, już w skali 1:1, został przeniesiony na arkusze grubego papieru i w świeżym tynku odciskałem wzór. Potem trzeba było wyskrobywać kolejne warstwy, a na koniec fragmenty pokrywałem freskiem – mówi architekt i zauważa – Po tych wszystkich latach cieszy mnie, że nikt nie wysmarował tej ściany graffiti. Być może dlatego, że młodym po prostu przypadła do gustu.

Już niedługo mamy zobaczyć mural w nowej odsłonie.

Zdjęcie główne: Krystian Rassmus, twórca sgrafitto wraz z Markiem Prusakiem, dyrektorem ZSSO oraz Waldemarem Tomaszewskim, konserwatorem dzieł sztuki i zabytków // fot. Filip Śmigielski


Wróć do listy Następny wpis
Przejdź na początek